Nina Sankari: KONIEC MILCZENIA

Film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” zakończył definitywnie okres omerty w sprawie pedofilii w Kościele w Polsce. W niecałe 4 dni od premiery film miał ponad 12 mln. wyświetleń. Po odjęciu małych dzieci i bardzo starych ludzi mogłoby to oznaczać, że ponad trzecia część polskiego społeczeństwa obejrzała film, a liczba wyświetleń stale rośnie. Niedługo nikt w Polsce nie będzie mógł powiedzieć, że nie wiedział o wykorzystywaniu dzieci w Kościele, chyba że, jak abp Głódź, celowo zignorował informację lub kłamie. Jakie wnioski wyciągnie społeczeństwo z tej wiedzy, którą przecież wcześniej miało, ale teraz już nie może się jej wyprzeć? To, że już nie może się jej wyprzeć jest, moim zdaniem, największą siłą tego filmu.

Bo film Sekielskich, choć pokazuje Kościół i jego ofiary, to dotyczy odpowiedzialności całego polskiego społeczeństwa, a szczególnie jego elit, za doprowadzenie do tego, że

dzieci w Polsce były krzywdzone, molestowane i gwałcone przez kościelnych pedofili BEZKARNIE.

W tym filmie nie widzimy policji, która powinna interweniować w każdym z pokazanych przypadków naruszania prawa, przy czym nie kiedyś, lata temu, ale obecnie, gdy duchowni z wyrokami sądowymi i zakazem pracy z dziećmi nadal tę pracę wykonują. Nie widzimy zbuntowanych rodziców, którzy domagają się aresztowania księdza-pedofila, a wielokrotnie widzieliśmy w przeszłości protestujących przeciwko zabieraniu im „ich” księdza, przenoszonego na inną parafię, czy wręcz oburzających się na posądzenia o czyny, których przecież nie mógł popełnić. Nie widzimy publicznych mediów demaskujących skandale pedofilskie. Film robi mała ekipa ludzi ze skromnych środków zebranych w społecznej zbiórce. Nie robią tego dla pieniędzy.  Gdyby pobierali po 5 zł za dostęp do wyświetlenia filmu, to dziś mieliby już ponad 60 mln. Nie widzimy też w filmie polityków, którzy domagają się podjęcia stanowczych działań, by położyć kres temu strasznemu procederowi.

Wszyscy oni zawiedli, zawiodło społeczeństwo, które przymykało oczy na krzywdę dzieci.

Nie zamierzam pomniejszać winy księży-drapieżników, pozbawionych hamulców, empatii i elementarnej przyzwoitości. Ksiądz Cybula, stojąc już jedną nogą w grobie, jeszcze z lekka się śliniąc wpiera swojej ofierze, że jako 12-letni chłopiec „miał apetyt” na seks z nim, że nie był wiązany, sugerując tym samym, że robił to dla przyjemności, „którą sobie wzajemnie dawali”. Nie widać było wstydu, czy wyrzutów sumienia, jakichkolwiek rozterek moralnych nawet po latach. Duchowny, który był kapelanem „Solidarności”, a potem samego Prezydenta Wałęsy, nadal przekonywał, że bez wytrysku to nie grzech. Film pokazuje, jak ofiary pedofilii obalają inną legendę „Solidarności” – symbolicznie strącając z piedestału pomnik ks. Henryka Jankowskiego, który skrzywdził wiele dzieci. Pomnik innego czarnego bohatera filmu „Tylko nie mów nikomu”, budowniczego i kustosza sanktuarium w Licheniu został ubiegłej nocy zasłonięty materiałem przez marianów, członków zakonu, do którego należał. Monument przedstawia Jana Pawła II, na którym także ciążą zarzuty ukrywania pedofilii (jak dotąd moralne) z ks. Eugeniuszem Makulskim. Marianie wydali oświadczenie, z którego dowiadujemy się, że na ks. Makulskim ciążą też inne, niż pokazany w filmie, przypadki molestowania seksualnego, a sam Makulski został odsunięty od działalności duszpasterskiej.

Film Tomasza Sekielskiego odegrał więc już ważną rolę. Poza kilkoma zatwardziałymi w pysze, pełnymi buty i arogancji hierarchami Kościoła, takimi jak abp Sławoj-Głódź, który „byle czego nie ogląda” czy ks. dyrektor Rydzyk, który ogłosił, że „plaga pedofilii wśród katolickiego duchowieństwa jest wytworem medialnym, w rzeczywistości nieistniejącym”, film zmusił innych prominentnych przedstawicieli Kościoła do zmiany stanowiska. Jeszcze dwa miesiące temu przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki oskarżenia o pedofilię w Kościele kwitował jako zręczny zabieg, który ma na celu poderwanie autorytetu Kościoła i zniszczenie instytucji, a winą obarczał „przemysł pompujący stronę seksualną”. Abp Marek Jędraszewski wzywał do okazania miłosierdzia sprawcom. Po projekcji (i sukcesie) filmu Sekielskich abp Gądecki wydał w imieniu Episkopatu oświadczenie z przeprosinami dla wszystkich pokrzywdzonych. W podobnym duchu wypowiedział się Prymas Polski abp Wojciech Polak przepraszając za „każdą ranę zadaną przez ludzi Kościoła”.

To dobrze, że film wymusił zmianę tonu wypowiedzi. Co jednak kryje się za tymi deklaracjami, czy można im wierzyć? Przecież w tym samym oświadczeniu Przewodniczącego KEP pojawiło się zapewnienie o „jeszcze dokładniejszym przestrzeganiu wytycznych ochrony dzieci i młodzieży” zgodnie z przepisami papieża Franciszka („Motu Proprio”). Jeszcze dokładniejszym? To zakrawa na kpinę, biorąc pod uwagę, że fragment dotyczący księdza z wyrokiem za pedofilię i zakazem zbliżania się do dzieci, a odprawiającego rekolekcje, został nakręcony w końcu 2018 r. Marek Łukaszewicz, prezes Fundacji im. Kazimierza Łyszczyńskiego,  tak to skomentował: To duchowni potrzebowali wytycznych? Bo nie wiedzieli, że nie wolno gwałcić dzieci?” Należy dodać, że papież Franciszek długo ograniczał się do ujmujących deklaracji, a stanowcze kroki w sprawie przeciwdziałania pedofilii podjął dopiero po tym, jak sam został oskarżony przez abp. Vigano o tuszowanie pedofilii arcybiskupa McCarricka.

Dla mnie wniosek, który powinien wypływać z tego filmu, jest jednoznaczny.

Wprawdzie to Kościół jako instytucja odpowiada za zbrodnię pedofilii duchownych i jej tuszowanie w swoim łonie, ale nie ma powodu, by oczekiwać sprawiedliwości i zadośćuczynienia ofiarom z łaski tej instytucji.

Nie ma podstaw, a przede wszystkim sensu, by społeczeństwo domagało się od Kościoła postępowania zgodnego z prawem kanonicznym i oczekiwało, że sprawcy pedofilii w Kościele oraz ich przełożeni będą ponosili odpowiedzialność zgodnie z kościelnymi przepisami. Nie ma żadnego powodu, żeby duchowni katoliccy nie byli traktowani jak obywatele polscy, którzy podlegają powszechnemu prawu polskiemu. Nie może być tak, żeby osoba z wyrokiem za pedofilię i zakazem zbliżania się do dzieci przeprowadzała rekolekcje, a organy ścigania pozostawały bezczynne. Nie może być tak, żeby zgodnie z kościelnymi przepisami, osoba, która poweźmie wiedzę o przestępstwie popełnionym na osobie małoletniej, powiadamiała o tym władze kościelne, a nie prokuraturę. I nie może być tak, żeby materiał dowodowy w sprawach karnych (dotyczących zresztą nie tylko pedofilii duchownych katolickich) był do wglądu, a nie dyspozycji organów ścigania.

Władze zapowiadają podniesienie kar za pedofilię, podniesienie granicy wieku ofiary, a nawet nieprzedawnianie przestępstwa pedofilii. Bez wdawania się w ocenę tych propozycji, należy podkreślić, że

chodzi przede wszystkim o nieuchronność kary dla sprawców zarówno samego przestępstwa, jak i jego ukrywania. Przy czym odpowiedzialni za to ukrywanie są nie tylko przedstawiciele Kościoła, ale także funkcjonariusze władz państwowych.

Polskie społeczeństwo jest odpowiedzialne za to, że pozwoliło politykom na postawienie w Polsce duchownych ponad prawem kosztem krzywdy dzieci. Dziś, kiedy film „Tylko nie mów nikomu” miał ponad 12 mln. odsłon, a liczba ta rośnie, nikt nie może zasłaniać się niewiedzą.

Kiedy dwa lata temu wraz z Fundacją „Nie lękajcie się” i Krytyką Polityczną nasza Fundacja im. Kazimierza Łyszczyńskiego współorganizowała międzynarodową konferencję na rzecz przeciwdziałania pedofilii, na sali była garstka uczestników, a media zainteresowały się tylko ojcem Żakiem, który odpowiadał niewiele znaczącymi okrągłymi zdaniami na ich pytania. Kiedy rok później współorganizowaliśmy akcję „Baby Shoes Remember Warsaw”, dziecięce buciki zawisły na kościelnych ogrodzeniach w dziesiątkach polskich miast i miasteczek, a prasa szeroko nagłośniła wydarzenie. Potem miały miejsce kolejne ważne akcje społeczne i sporządzenie mapy kościelnej pedofilii w Polsce. „Kler” Smarzowskiego obejrzało w kinach ponad 5 mln. widzów, ale próbowano umniejszać jego demaskatorską rolę ze względu na to, że jest filmem fabularnym. Teraz polskie społeczeństwo już nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tolerowania bezkarności przestępców.

Najcięższe oskarżenie, które padło w przełomowym filmie „Spotlight” brzmiało: They knew it and they let it happen” (Oni wiedzieli o tym i pozwolili, żeby to się działo). Ten film wywołał lawinę, która zapoczątkowała rozliczanie Kościoła za pedofilię na świecie, bo zaczęły się tego domagać społeczeństwa. My także nie możemy pozwolić, żeby to się nadal działo.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz