W TokFm właśnie zakończyła się audycja z udziałem Dariusza Bruncza należącego do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce, red. nacz. portalu Ekumenizm. Zapraszał on na debatę związaną z obchodami 500-lecia Reformacji, które mają stać się rachunkiem sumienia.
To zupełnie inny dyskurs, niż ten, który słyszymy z ust polskich katolików, szczególnie hierarchów kościelnych, dyskurs o odpowiedzialności obywatelskiej, o wolności. Padły w nim słowa szacunku nie tylko dla przedstawicieli innych wyznań, ale także niewierzących. Raz (!) padło także słowo „kobieta” w kontekście stosunku Chrystusa do kobiet. Nieco martwi mnie jednak, że częścią ekumenicznej liturgii w Lund, gdzie odbędzie się inauguracja obchodów z udziałem zaproszonego papieża Franciszka, będzie „pokuta za zło, jakie grzesznicy wyrządzili innym grzesznikom – często w imię tego samego Chrystusa”.
A co ze złem, jakie wyrządzili nie innym grzesznikom, a po prostu ludziom?
Z mojego punktu widzenia na uwagę zasługuje sprzeciw gościa przeciwko używaniu religii jako narzędzia do „bicia po głowie”. Jeśli jednym z głównych obowiązków chrześcijanina ma być dążenie do wolności, do odpowiedzialności (w tym obywatelskiej), do życia zgodnie z sumieniem (a nie dogmatami) i z poszanowaniem wolności innych, jak mówił gość, to oczywiście wolę taką religię od polskiego katolickiego fundamentalizmu.
Pozostaje nadal jednak szkodliwy aspekt poznawczy religii, w szczególności niemożność pogodzenia religijnej wersji „stworzenia” świata z naukową. Kreacjonizmu czy NOMA z ewolucjonizmem. Uznania etyki za dziedzinę wiedzy naukowej, a nie sferę religii. Jeśli zgodzić się, że są to kompetencje świeckiej wiedzy opartej na nauce, to po co bóg? A jeśli tego nie uznać, to przy całej obecnej otwartości luteranizmu i innych odłamów protestantyzmu w zsekularyzowanej Europie, ewangelizm prowadzi np. w Ameryce zarówno Północnej, jak i Południowej, do fundamentalizmów wcale nie mniej groźnych, niż fundamentalizm katolicki w Polsce.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.