Co oznacza dzisiejsze odrzucenie projektu Ordo Iuris przez Komisję Sejmową? Nic nowego: koniunkturalne traktowanie praw kobiet przez polityków. Pokazuje ono raz jeszcze, że PiS cynicznie manipuluje danym społeczeństwu słowem, gotów je dać i zabrać, jak mu wygodniej.
Kiedy po pierwszym czytaniu projektów „Stop aborcji” i „Ratujmy Kobiety” szef klubu PiS namawiał do głosowania za skierowaniem obu projektów do Komisji, użył sformułowania, że projekt Ratujmy Kobiety jest kierowany „bez poparcia” PiS. Wolał nie użyć sformułowania, że projekt „Stop aborcji” jest kierowany z poparciem PiS. Dlatego po masowych protestach Premier Beata Szydło, która z kolei w ogóle nie głosowała (wyjęła kartę), spokojnie wczoraj oświadczyła, że rząd nie ma z tym projektem nic wspólnego.
Tymczasem poseł Pawłowicz wreszcie oznajmiła publicznie, czyj mandat wypełnia PiS. Oczywiście Episkopatu, który „upoważnił PIS do napisania nowego projektu”. Wczorajsze oświadczenie Premier Beaty Szydło o tym że PiS nie pracuje i nie zamierza pracować nad nowym prawem w tej materii, jest już zatem nieaktualne, W takim razie to Episkopat powinien płacić posłom PiS, a nie odwrotnie.
Tak, to jest potyczka wygrana przez kobiety, bo PiS musiał ustąpić pod presją społeczną. Ale wiemy, że kupuje tylko uspokojenie nastrojów. Ale o ile społeczeństwo można karmić kłamstwami, o tyle KK trzeba będzie jednak czymś skompensować chwilową stratę. Czym? Warto będzie się przyglądać wydatkom z budżetu na KK.
Niech nikt jednak nie sądzi, że teraz kobiety mogą spać spokojnie. Nie mogą, chociażby dlatego, że obecne prawo to nie kompromis, a kompromitacja, w wyniku której rodzą się bezmózgie „dzieci Chazana”, rodzą z gwałtu dwunastolatki i umierają polskie Savity. Nie możemy się więc teraz zatrzymać. IDZIEMY DALEJ!
Warszawa 06-10-2016
Nina Sankari
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.