Wystąpienie Ewy Skibińskiej w panelu „Wolność sumienia, mediów, nauki, sztuki, edukacji” w bloku tematycznym „O wolną myśl. Religie a demokracja”
Jesienią ubiegłego roku podczas pobytu w Paryżu przy okazji prezentacji „Wycinki” w reżyserii Krystiana Lupy po raz kolejny trafiłam do Musee d’Orsay i po raz kolejny stanęłam pod „Pochodzeniem świata” Courbeta.
Nie byłam sama. Rozłożone nogi eksponujące owłosione łono kobiety z mniej więcej połowy dziewiętnastego wieku oglądałam zza ramienia azjatyckiego turysty. Pod moimi nogami w tym czasie biegało kilkuletnie dziecko. Nikt nie opluł obrazu, nikt nie odmawiał różańca, nikt nie zasłonił sterczącego sutka – olej na płótnie – świętym obrazkiem. Po chwili ustąpiliśmy miejsca kolejnym zwiedzającym, bynajmniej nie ściganym z urzędu erotomanom.
Niespełna rok wcześniej w moim mieście – Wrocławiu – nie pozwolono mi na samodzielną percepcję dzieła sztuki, jakim niewątpliwie jest również spektakl teatralny. Musiałam oglądać i grać w asyście policji, ukrytych kamer i krucjaty różańcowej modlącej się pod Teatrem – głośno, rytmicznie, w zapamiętaniu. Pierwszy raz, gdy pokazywaliśmy nagranie Golgoty Picnic Rodrigo Gracii i kolejny, podczas premiery Śmierci i dziewczyny Elfriede Jelinek w reżyserii Eweliny Marciniak. Spektakle oskarżono między innymi o obrazę uczuć religijnych, perwersję, pornografię, bluźnierstwo, demoralizatorski wpływ na dzieci i młodzież, sprzeniewierzenie nauce Jana Pawła II, marnotrawienie publicznych pieniędzy i hołdowanie siłom nieczystym. Z tego powodu nie do teatru, a pod teatr przyszły zorganizowane grupy parafian, kibiców i przedstawicieli Obozu Narodowo – Radykalnego, wśród których można było dostrzec Piotra Rybaka, człowieka skazanego niedawno na karę bezwzględnego więzienia za nawoływanie do nienawiści rasowej i spalenie kukły Żyda na wrocławskim rynku na kilka dni przed premierą Śmierci. Kiedy grupa kiboli w czapkach z symbolami narodowymi w zwartym szeregu, ramię w ramię, blokowała wejście do budynku teatru przy okazji uderzając pięściami oszkloną fasadę, grupa różańcowa melorecytowała brewiarz patrząc to w teatr to w niebo. Z telewizji dowiedziałam się, że modlili się za takich jak ja.
Nie podziękowałam im. Podziękowałam reżyserce, zespołowi artystycznemu i parze aktorów porno występującej w spektaklu. Podziękowałam widzom i premierowym gościom. Nie dostąpiłam łaski i nawrócenia, o które w moim imieniu wnioskowali modlący, ale za to spadła na mnie Klątwa – w Teatrze Powszechnym w Warszawie, w reżyserii Oliviera Frljicia.
Do zespołu Powszechnego dołączyłam powodowana potrzebą nowych doświadczeń, ale również bezsilnością. Wrocławski pokaz Golgoty Picnic i późniejsza premiera spektaklu Marciniak dla lokalnych decydentów były początkiem końca Teatru Polskiego w dotychczasowym artystycznym kształcie. W efekcie zmanipulowanego konkursu na stanowisko dyrektora wybrano człowieka hołdującego komercji i mieszczańskim – w najgorszym tego słowa znaczeniu – gustom. Nie mogąc pozwolić sobie na aktorską stagnację, poszłam za artystycznym wyzwaniem i już pod kilku miesiącach znowu do Teatru odprowadzała mnie modlitwa i ksenofobiczne slogany. Zabrakło papieskich kremówek.
Ironizuję, próbuję racjonalizować. W przeciwieństwie do tych, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Nie widzieli spektaklu, a uwierzyli w jego niszczycielską siłę zdolną pozbawić ich godności, która przecież jest przyrodzona. Uwierzyli prawdopodobnie ze strachu. Zgromadzili się motywowani konstytucyjną wolnością zgromadzeń, zapominając o równie istotnej wolności twórczości artystycznej wymienionej w art. 73 ustawy zasadniczej – co ciekawe – przed badaniami naukowymi. Grozili, obrażali, wyrażali sprzeciw.
Dzięki wolności twórczości artystycznej – prawu człowieka i obywatela – ja też wyrażam sprzeciw. Od trzydziestu lat na scenie i poza nią, nigdy przy użyciu siły. Dzięki wolności sztuki, którą mogę tworzyć, w której mogę uczestniczyć i którą mogę odbierać konstytuuję się jako człowiek, jako kobieta, jako artystka. Konstytuuję się społecznie. Wolność jest dla mnie budulcem, kamieniem węgielnym tożsamości – podatnej na wpływ, ale wciąż mojej. Wolność sztuki to synonim konstruktywnego veto artysty, który za pomocą właściwych mu narzędzi, instrumentów i środków rzuca nowe światło lub kładzie cień na obszar pozostający dotąd w akceptowalnym społecznie niedomówieniu. Artysta burzy zastany porządek, kontestuje intelektualny marazm a każdy jego gest jest wypowiedzią, nowym tworem, dziełem.
Dzieło to z kolei rezultat nieustającej polemiki ze sobą, światem i doktryną. Ta obowiązująca teraz nam nie sprzyja. Co więcej, legitymizuje ruchy w wolność sztuki wymierzone. Media publiczne, komisje konkursowe, ministerstwa, wydziały i departamenty realizują inny program artystyczny, za inne repertuary dostaje się granty, inne wartości przekładają się na dotacje dla publicznych instytucji kultury. Mecenasem sztuki przestaje być neutralne światopoglądowo państwo, staje się nim wypaczony katolicki dogmat i jego wyznawcy, wychowani do nierozglądania się na boki. Usankcjonowany obecnie hurrapatriotyzm do spółki z immunitetem świętości dyktuje społeczeństwu poglądy, zwalniając z obowiązku myślenia. To zapewne w imię jego dobra nie tak dawno, po premierze spektaklu Kalkstein/ Czarne słońce, lokalni radni z PiSu wnioskowali do prezydenta Tarnowa o odwołanie dyrektora Teatru im. Solskiego nazywając przedstawienie totalną destrukcją a przedstawiciele tego samego ugrupowania żądali zdjęcia z afisza Białegostoku – przedstawienia realizowanego na podstawie reportażu Marcina Kąckiego na temat nacjonalistyczno-rasistowskiej historii miasta. Po premierze Klątwy zwolniono redaktorkę TVP Kultura za obiektywny materiał na temat spektaklu, z patronatu nad nim wycofała się radiowa Dwójka a emisję spektaklu Teatru Telewizji w którym grała Julia Wyszyńska, aktorka Klątwy, na polecenie Jacka Kurskiego odwołano.
To wszystko dzieje się teraz, więc jeśli pytają Państwo o wolność sztuki mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć przede wszystkim, że jest zagrożona, a warunkiem jej przetrwania i rozwoju, poza uwarunkowaniami politycznymi, jest nieustanne stawianie pytań i nieufność wobec istniejących odpowiedzi.
Ewa Skibińska
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ dni ateizmu
Czyżby już nadszedł czas na zejście do podziemia?!……….
Gdybym zaczął zdanie od słowa „współcześnie”, byłaby to prawda, bo przecież żyjemy teraz i teraz dotyka nas współczesność. Problemem jest to, że słowo „współczesność” jest bardzo szerokie. I nie jest to równina, goły step. Podobnie jest ze słowem: „demokracja”, i „wolność”. Dlatego w tych obszarach jest miejsce dla różnych pojmowań rzeczywistości, dla różnych światopoglądów, i dla różnej oceny sztuki, czy literatury. Zawsze będą jednakże ludzie, którzy tej oceny będą dokonywali nie mając kontaktu ze sztuką; kierując się zbiorową, chorą i, zdaje się, nieuleczalną głupotą. „Zbiorową”, bo samotnie by się nie odważyli na pewne zachowania, jak tu ukazane, w tym artykule. Bigoteria, fanatyzm, zaściankowość, ociężałość umysłowa. Ale są razem. Wyszli z cienia, i teraz mogą „protestować”. Są solidarni, czują się zjednoczeni jedną „ideą”. Są sobie potrzebni i mają „misję” do spełnienia. Kto ich teraz zagoni do ciasnych lepianek? Kto ich zagoni do książek? Nikt. Mamy więc wolność, i demokrację. Nie łudźmy się. Nie będziemy żyli na równinie. Tzw „normalność” jest również poddana „praniu mózgów”.
Zbyszku, dobrze wiesz, ze z tymi ksiazkami roznie bywa…..Sztuka tworzenia sztuki w niewoli tez chyba wielka sztuka jest. Podziwiam Twoj dystansik do tyh fragmencikow tzw. rzeczywistosci, blednie swiadomoscia zwanej…………..jestem gotow dalej z Toba komuniczyc, jesli tylko ochotke na to masz. Cekam na odpowke, Jurek PS ostrzegam przed ostra cenzura na Tym Portalu; mozna dlugo czekac na zatwierdzke, albo nawet zniknac…….Mam nadzieje, ze nie znikne…….
Jurek, odniosłem się tylko do tej bezrozumnej i kretyńskiej demonstracji „przeciwników” danego przekazu artystycznego. A bezrozumna demonstracja, bo pozbawiona woli dla elementarnej tolerancji – dla twórczości artystycznej. Bigoteria, ciasne umysły, trzymanie się w „kupie”, i „właściwi” przewodnicy – dają im niezłego kopa, który ich utwierdza w przekonaniu, że stają są „prawdziwymi” rycerzami, pod jedynie „prawdziwymi” sztandarami ” niepokalanych moralnie katolików, gotowych zamykać teatry i palić książki – w imię „uzdrowienia” społeczeństwa. Historia poznała dobrze tych obywateli. Ale, ponoć, przykład idzie z góry.
Krotkie na komentarza tego zatwierdzenia czekanie, Portalu Tego racz mi dac Panie, ament!
Jeszcze raz apeluje do Zbigniewa B. do nawiazanie ze mna kontaktu. Jesli odstreczyly Cie moje komiczne sforuowania, chetnie z nich zrezygnuje……Czy przypadkiem ta normalnosc nie jest jednym z narzedzi do otumaniania spoleczenstwa? Np. systematyczne wypelnianie przestrzeni publicznej, w tym telewizji, koscielna propaganda. Nawet w tak swieckim Berline obserwuje to zjawisko…… Pozdrawiam!
Jurek, przecież rozmawiamy.Poza tym, jestem na fb.
Zaś analizowanie poczynań PiS-u, i jego wyznawców, jest dla mnie nużące, bo do niczego nie doprowadzi, prócz złości. Ciekawi mnie tylko jedno: kiedy ulica się zbuntuje? W gruncie rzeczy, jesteśmy obserwatorami, którzy wyraźnie widzą dokąd PiS prowadzi Najjaśniejszą. A przecież Najjaśniejsza – to my. Moim zdanie, sytuacja w kraju będzie się zaogniała. A wierni poplecznicy partii i Kościoła na pewno zewrą szeregi w razie dużej zadymy.
Tylko, że wyszliśmy od ciasnoty umysłowej zindoktrynowanej i „zbuntowanej” szerokiej grupy ludzi, która nawet w wolności artystycznej widzi zagrożenie dla wyznawanych „wartości”, i przeszliśmy do polityki PiS, zmierzającej do zmiany demokracji w dyktaturę. Prawdę mówiąc… czekam na rozwój sytuacji.
Komu te pytania zadawac, Szanowna Pani Ewo?! Przeciez Oni z nami, czyli lewactwem i emancypanstwem oraz wszelkim artysciactwem gadac nie racza, tylko na nas zlozecza i wysylylaja jak najdalej….Dla nich to nawet Polakami nie jestesmy, co najwyzenj jakiegos tam gorszego sortu….
Lepiej zlikwidujcie to forum!