Zgodnie z zapowiedziami z III Zlotu Ateistów Spała 2016 zapraszamy wszystkich zainteresowanych tematem godnej śmierci do wzięcia udziału w kampanii, którą rozpoczynamy panelem dyskusyjnym z udziałem polskich i zagranicznych ekspertów w tej dziedzinie.
Tytuł panelu nawiązuje do akcji „Rodzić po ludzku” zapoczątkowanej w 1993 roku przez działaczy społecznych i skutecznie wspieranej latami przez „Gazetę Wyborczą”. Dzięki tej kampanii w Polsce kobieta może już rodzić w warunkach nie gorszych, niż w innych krajach Unii Europejskiej. Narodziny nowego życia ludzkiego odbywają się już najczęściej w godnych warunkach.
Inaczej jest w Polsce z umieraniem, szczególnie w przypadku nieuleczalnie chorych ludzi, dla których medycyna nie ma ratunku, ale których powolne umieranie skazuje na straszliwe cierpienie, postępującą degradację, odczłowieczenie… Wprawdzie Kościół katolicki zezwala już od niedawna na niestosowanie uporczywej terapii, ale nadal sprzeciwia się eutanazji. Można tu mnożyć przykłady osób tak straszliwie cierpiących i świadomych braku nadziei na poprawę swego stanu, że próbują popełnić samobójstwo. Często są to próby nieudane, bo personel medyczny jest w stanie uratować ich życie, choć nie może nic zrobić, by było ono dla nich do zniesienia. Są też przypadki, w których chory nie jest już w stanie podjąć żadnego działania, żeby przerwać własne życie, które zamieniło się w niekończący się koszmar. Często towarzyszy mu cierpienie osób najbliższych, które nie dysponując żadną możliwością pomocy, muszą bezradnie asystować w tej tragicznej sytuacji.
Ciekawe, że w przypadku ukochanego psa czy kota mamy możliwość ulżyć mu w cierpieniu. Sam weterynarz poprosi o zgodę na eutanazję naszego pupila, żeby nie przedłużać bezsensownej męczarni, kiedy już nie ma lekarstwa. Okazanie współczucia zwierzęciu, skrócenie jego cierpienia jest traktowane jako wyraz naszej zdolności do empatii, naszego człowieczeństwa.
Gdy jednak chodzi o człowieka, za okazanie takiego współczucia grozi surowa kara:
„za zabicie człowieka na jego żądanie i pod wpływem współczucia dla niego” grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat” – art. 150 k.k.
Ten motywowany religijnie zakaz, podobnie jak w przypadku aborcji, odbiera człowiekowi prawo do decydowania o własnym życiu. Przy czym oba przypadki dotyczą wszystkich – wierzących i niewierzących. W obu chodzi o tę samą deklarowaną wartość: świętość życia ludzkiego, które tylko bóg może dać lub odebrać. Dla niewierzących jest to argument pozbawiony jakiegokolwiek sensu. Dla wierzących, podobnie jak inne religijne nakazy i zakazy, powinien to być argument wystarczający, by go stosować zgodnie z własnym sumieniem.
Tu dochodzimy do sedna sprawy, czyli sporu o to, kto w Polsce ma prawo do decydowania o życiu człowieka: on sam, państwo czy instytucje religijne? Biorąc pod uwagę całkowite podporządkowanie świeckiej władzy Kościołowi katolickiemu w Polsce, katolicki punkt widzenia jest narzucany wszystkim obywatelom w postaci przepisów prawa powszechnego.
Stąd temat eutanazji jest w Polsce praktycznie tematem tabu. Nie znaczy to jednak, że eutanazja w Polsce nie jest praktykowana. Sam zainteresowany, a gdy już nie jest w stanie, to jego najbliżsi sięgają po dobrze znaną lekarzom formułę: „Czy nie mógłby Pan/Pani Doktor ulżyć cierpieniu…?” Dzieje się to jednak dopiero w stadium, kiedy fizyczny ból jest nie do zniesienia dla pacjenta.
A przecież są kraje i jest ich coraz więcej w Europie (Holandia, Belgia, Luksemburg, Szwajcaria, Niemcy) i na świecie, gdzie człowiek sam może wybrać moment swojej śmierci, unikając stanu, kiedy „żyć gorszym jest, niżeli umrzeć” (Michel Montaigne). Opinia publiczna w kilku innych krajach europejskich również skłania się ku legalizacji jakiejś formy eutanazji, która nie odziera człowieka z godności, nie zamienia go w pozbawiony woli i jakiejkolwiek sprawczości w stosunku do siebie samego przedmiot. W Polsce w 2013 roku 53% społeczeństwa opowiadało się za legalizacją „dobrej śmierci”.
Niedawno media doniosły o przyjęciu pożegnalnym 41-letniej amerykańskiej malarki Betsy Davis, która z powodu stwardnienia zanikowego bocznego straciła władzę w niemalże całym ciele, a w krótkim czasie musiała spodziewać się zatrzymania mięśni płuc. Postanowiła więc odejść nie czekając na śmierć w męczarniach przez uduszenie się. Na dwa dni przed planowaną eutanazją wydała przyjęcie dla rodziny i przyjaciół, po czym zgodnie z umową lekarz podał jej leki, które doprowadziły do bezbolesnej śmierci.
Czy nie dojrzeliśmy jako społeczeństwo do tego, żeby ludzie w Polsce mogli nie tylko rodzić się, ale także umierać po ludzku?
Nina Sankari
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.