Dwa miesiące temu ateiści cieszyli się z bezprecedensowego wyroku ogłoszonego przez Sąd Okręgowy w Opolu w sprawie Grażyny Juszczyk – „tej, która zdjęła krzyż”.
Sąd zasądził wówczas na jej korzyść odszkodowanie w wysokości 5 tys. zł związku z dyskryminacją w zatrudnieniu oraz nakazał wydrukowanie przeprosin w prasie. Dziś wiemy, że w tej sprawie zostały właśnie złożone dwie apelacje: jedna ze strony prokuratury, a druga – szkoły.
Zwycięstwo ateistki
W czasie rozprawy udowodniono, że pozwana – Dyrektorka szkoły, w której pracuje Grażyna Juszczyk – dopuściła się dyskryminacji na tle światopoglądowym, stosując wobec nauczycielki nieregulaminowe kary, poniżając ją, zachęcając nauczycieli do wrogich zachowań wobec niej oraz podejmując działania odwetowe za zdjęcie przez nią krzyża w pokoju nauczycielskim. Padały słowa o naruszeniu godności Grażyny Juszczyk, szykanach, linczu. Wydając korzystny dla Grażyny Juszczyk wyrok, sędzia nie tylko uznał odpowiedzialność szkoły za dyskryminację powódki w miejscu pracy, ale także za tworzenie atmosfery opresji religijnej w szkole. Określił także jako niedopuszczalne wywieranie presji religijnej przez większość na mniejszości. Wyrok sądu oznaczał także, że „ochrona uczuć religijnych” nie może być stawiana ponad godność człowieka i jego prawo do wolności sumienia.
To zwycięstwo w sądzie, po trzyletniej walce, przywracało Grażynie Juszczyk dobre imię i pozwalało na odzyskanie autorytetu nauczycielki wobec młodzieży. Przywracało także nadzieję ateistom i innowiercom, których prawa są w Polsce łamane. Było to jednocześnie zwycięstwo niezawisłego sądownictwa w Polsce.
Klerykalna kontra
Okazuje się jednak, że w wolnej Polsce są równi i równiejsi wobec prawa. Ateistów, których w 2014 r. poseł Krystyna Pawłowicz wysyłała na Białoruś jako niegodnych chodzenia po tych samych ulicach, co święta procesja, dziś posłanka Beata Mateusiak-Pielucha chce deportować jako elementy obce Narodowi. Ani jednej, ani drugiej włos z głowy nie spadł za te wypowiedzi będące jawną mową nienawiści. Zdaniem PIS, które oparło swoje rządy na sojuszu tronu i ołtarza, dyskryminacja ateistów czy innowierców to nie tylko prawo przedstawicieli dominującego wyznania, ale wręcz ich obowiązek. I nie chodzi tu przecież o wiarę, ale instrumentalizację religii do sprawowania władzy.
Dlatego nie dziwią informacje o złożeniu odwołań, bo wyrok w sprawie Grażyny Juszczyk jest nie do przełknięcia dla władzy, zarówno tej kościelnej, jak i tej świeckiej: to oznaczałoby po prostu możliwość przeciwstawienia się dominacji religijnej jako instrumentowi sprawowania władzy nad społeczeństwem wtłoczonym w katolicko-narodowy gorset. Szczególnie, że po ogłoszeniu korzystnego wyroku Grażyna Juszczyk ponownie zdjęła krzyż ze ściany pokoju nauczycielskiego w swojej szkole. Być może, gdyby tego nie zrobiła, zostawiono by ją w spokoju, w końcu te pięć tysięcy z publicznej kasy to nie majątek. Tylko co by to oznaczało? Grażyna Juszczyk nadal nie miałaby prawa do tego, żeby w publicznej szkole w miejscu pracy nie czuć się wykluczona. Oznaczałoby to, że ateistę można dyskryminować, ale inteligentniej, bez chamskiego poniżania. Grażyna Juszczyk odniosła moralne zwycięstwo w niezawisłym sądzie, który wydał bezprecedensowy wyrok, ale dziś jest znów narażona na wrogie traktowanie ze strony współpracowników. Dostali oni ponownie sygnał nie tylko na temat swojej bezkarności, ale także zapewnienie o politycznym poparciu dla swych niegodnych działań czy wręcz o oczekiwaniu ze strony ich przełożonych, by zachowywali się nieprzyzwoicie. Oczywiście proces się nie zakończył, ale nie po to przecież najwyższe władze interweniują w tej sprawie, żeby ją przegrać.
Milcząca większość
Należy podkreślić, że ta dyskryminacja odbywa się przy przyzwoleniu społecznym, przypadki obrony cudzej wolności sumienia są w Polsce bardzo rzadkie. Jednocześnie jest tworzony klimat wrogości i agresji wobec „obcych”, „innych”, wykluczanych z polskości z tytułu bezwyznaniowości, orientacji seksualnej czy poglądów (np. feminizmu).
Po ogłoszeniu wyroku w sprawie Grażyny Juszczyk można było przeczytać mnóstwo komentarzy rozwścieczonych „prawdziwych Polaków”, dla których wyrok sądu był obrazą ich pojęcia o polskości. Obrazą ich tożsamości, konstruowanej na amalgamacie narodowo-religijnym, która daje części sfrustrowanych obywateli nie tylko poczucie ważności, ale przekonanie o własnej wyższości wobec „innych”, kompensując ewentualne inne niekorzystne okoliczności, np. kiepską sytuację materialną.
Nie było natomiast ze strony katolików wypowiedzi świadczących o poczuciu zażenowania czy skrępowania z powodu dyskryminacji współobywatelki ze względów religijnych; dyskryminacji skądinąd bezprawnej, niezgodnej z Konstytucją i z zasadami elementarnej przyzwoitości.
Czyż nie obruszamy się na tzw. umiarkowanych Muzułmanów, kiedy nie chcą się oni odcinać od muzułmańskich ekstremistów, czy nie uznajemy ich za współwinnych zbrodni dokonywanych przez islamistów?
Kiedy dziś przedstawiciele obozu rządzącego nie reagują na haniebne anonse swoich posłów nt. deportacji ateistów i innowierców, to znaczy, że rozpoczynają niebezpieczną grę, która może wymknąć się spod kontroli. Kiedy okazują pogardę kobietom, to także grają w grę opartą na przemocy. To samo dotyczy osób LGBT.
Ale to bierna, milcząca katolicka większość będzie miała na swoim sumieniu to, co może się w Polsce wydarzyć, jeśli nie zatrzymamy na czas destrukcyjnej przemocy.
Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.
Martin Niemöller (wiersz napisany w obozie w Dachau w 1942 r.)
Nina Sankari
ZOBACZ TEŻ: PRAWO ATEISTY. ZWYCIĘSTWO GRAŻYNY JUSZCZYK
„Największe zagrożenia dla Polski to nacjonalizm i klerykalizm”. Jerzy
Giedroyć
„Sąd Określił, jako niedopuszczalne wywieranie presji religijnej przez większość na mniejszości. Wyrok sądu oznaczał także, że „ochrona uczuć religijnych” nie może być stawiana ponad godność człowieka i jego prawo do wolności sumienia.”
– Rozumiem że ktokolwiek będzie postępował wbrew temu uzasadnieniu Sądu, złamie prawo. Skoro tak, to sprawca jest znany czas na konsekwencje, bo już widać jak rodzi się nowy system KATOLIZM, RELIGIONIŚCI WIERNI FANATYCY i kolejna INKWIZYCJA…szok…
Trafne spostrzeżenie, może i większość katolików nie jest fanatyczna, ale nie robią nic by powstrzymać fanatyków. Co najwyżej przy rodzinnym stole będą klachać, a będzie coraz gorzej.
Bardzo, bardzo mądre słowa, fanatyzm religijny jak widać nie jest domeną tylko muzułmanów.
Proces był jawny, a nikt z osób na fotce nie był oskarżony, nie było więc powodu ukrywać niczyjej tożsamości. Mikrofon przypadkiem zakrył oko, za co estetów najmocniej przepraszamy.
Śmiesznie, bo w tych czasach ateiści bardziej dyskryminują wierzących niż na odwrót. Dzięki Bogu w Polsce wciąż można publicznie odnosić się ze swoją wiarą, a ateiści dalej korzystają z dni wolnych w kościelne święta i krzyczą „o Boże” bądź „o Jezu” z przyzwyczajenia.
Stosuje Pan(?) klasyczną formę „odwracania kota ogonem”. Dyskryminacją, a nawet agresją, jest narzucanie – w miejscach, które z zasady są neutralne światopoglądowo – swoich przekonań w formie umieszczania obiektów będących przedmiotem kultu i to jeszcze z żądaniem ich specjalnego traktowania (nie wolno dotknąć, zdjąć, przemieścić). Natomiast upominanie się o to, by takich wymuszonych na otoczeniu elementów nie było, jest tylko i wyłącznie realizowaniem zasady wolności sumienia i równości wobec prawa. Śmieszne (a nawet żałosne) jest również użycie sformułowania: „bo w tych czasach ateiści bardziej dyskryminują wierzących” w kraju gdzie, i czasach gdy, katolicy uważają, że wolno im absolutnie wszystko. Pozwolę sobie też zaznaczyć, że w wymienione przez Pana(?) dni ja pracuję a wykrzykników typu „o boże” bądź „o jezu” wierzącym nie wolno używać (dekalog augustyński, pt. 2), natomiast ateiści tego typu zakazu nie mają. Przypomnę też, że ok. 2 tys. lat temu, niejeden rabin miał na imię Jezus a w historii ludzkości było bardzo wielu bogów. 😉
SmokSmokiwszy Argument typu :”ateiści dalej korzystają z dni wolnych w kościelne święta” jest conajmniej smieszny, gdyz to ustawa okresla dni wolne od pracy a nie kosciol czy katolicy. Zawsze mozna to zrobic inaczej, do obowiazkowych dni wolnych wedlug kodeksu pracy dodac te 11 bodajze dni wolnych swiatecznych i w ten sposob zlikwidowac swieta. Kazdy bedzie swietowal kiedy chce biorac sobie wolne ze swoich dni urlopowych.
Jest część katolików która odcina się od łączenia wiary i szeroko pojętego życia świeckiego. Ci którzy chcą je na siłę łączyć profanują świętości. Ksiądz Luter powiedział w jednym z wywiadów ze walka o krzyże to profanacja. Ale taki ksiądz zaraz zostaje nazwany lewakiem. Nieraz słyszę teksty – to co wolisz talibat? Nie. Nie chce ani szariatu ani katolibatu, chce żyć w świeckim państwie choć jestem osobą wierzącą. Ale wierzę też w świeckie państwo jako jedyny stabilizator ładu społecznego w którym nie każdy jest wierzący. Zresztą wielka nieznajomość teologii panuje w społeczeństwie – skoro wiara jest łaską to nie każdy ją ma. I jakim prawem ktoś chce gnębić niewierzących – jest to nawet jakby wbrew ich religii. To jakby głuchemu kazać słyszeć. Takie trochę nie zrozumienie własnej wiary. Stawianie siebie wyżej ponad innymi. To nie jest ani chrześcijańskie ani społecznie zdrowe.