W sobotę 22 kwietnia 2017 r. wziąłem udział w Marszu dla Nauki w Berlinie. Organizatorzy tej demonstracji liczyli, że będzie może około 1000 uczestników. Na ulicę Unter den Linden wyszło 11 tysięcy osób. Marsz prowadził od Uniwersytetu Humbolta do Bramy Brandenburskiej i, kiedy czoło Marszu dotarło do celu, ostatni uczestnicy odchodzili dopiero sprzed Uniwersytetu.
W Niemczech Marsze dla Nauki odbyły się w 22 miastach, a liczba uczestników została oszacowana na 37 tysięcy. Na pomysł zorganizowania tych demonstracji nie wpadła żadna z liczących się organizacji, lecz została ona zainicjowana przez badaczkę nauczania Tanję Gabriele Baudson oraz jej towarzysza życia filmowca Clausa Martina, którzy dowiedzieli się o inicjatywie March for Sience w Stanach Zjednoczonych z portali społecznościowych.
Po objęciu urzędu prezydenckiego przez Donalda Trumpa odbyły się w USA Marsze Kobiet dla obrony ich praw. Jak wiadomo, Trump wielokrotnie wypowiadał się w sposób obrażający lub wręcz poniżający o kobietach. Na wzór tego wydarzenia powstał w naukowym Community Stanów pomysł podobnego ruchu, aby zaprotestować przeciw antynaukowej postawie Donalda Trumpa. Niezliczone sprzeczności w wypowiedziach Trumpa, jego umiłowanie postfaktycznych argumentów, upór w przedstawianiu alternatywnych faktów, jego lekceważenie prawnych rozpraw oraz naukowych dowodów nie są przypadkowe. W nich objawa się niebezpieczna erozja pojęcia prawdy, typowa dla autorytarnych systemów władzy.
Nie inaczej zachowują się przywódcy Rosji i Turcji, którzy podobnie postępują, choć ich cele z pewnością się różnią. Swą władzę budują na tej samej zasadzie władzy, mianowicie na wzroście znaczenia religijnych i narodowych wartości przy jednoczesnej dewaluacji osiągnięć nauki, stojącymi w sprzeczności z tymi wartościami. W szkolnictwie tych państw znika z programu nauczania ewolucjonizm, który jest zastępowany opartym na mitach kreacjonizmem. Nie ma się czemu dziwić, gdyż nie tylko w Turcji, ale również w Rosji oraz Stanach Zjednoczonych Ministerstwa Edukacji prowadzone są przez kreacjonistów, którzy czynią wszystko, aby naukową teorię ewolucji wyprzeć ze szkolnictwa.
Jak nieodżałowany Karlheinz Deschner przed laty ujął: „Na pustych głowach dobrze jest bębnić”. Rządzenie społeczeństwem, w którym mało kto jest w stanie obalić twierdzenia sprzeczne z prawdą, jest o wiele łatwiejsze. Jednak demontaż szkolnictwa nie koniecznie musi być zamierzony. Może wynikać również z faktu, że odpowiedzialni politycy po prostu nie wiedzą, co czynią.
Demonstracje solidarności z naukowcami amerykańskimi odbyły się w ponad 500 miastach na Świecie. Ale chodziło tu nie tylko o wykazanie solidarności, lecz o wskazanie rozbieżności pomiędzy prawicowo-populistyczną propagandą a faktami naukowymi, co nie oznacza, że można ignorować inne ważne aspekty tematu.
Wracając na niemiecki grunt można stwierdzić, że w porównaniu do wielu innych państw nie jest tak źle. Niemniej Niemcom jeszcze daleko do stanu idealnego. Wypieranie teorii ewolucji z programu szkolnego nie jest wprawdzie tak radykalne jak w Turcji, ale należy zaznaczyć, że teoria ewolucji nauczana jest dopiero w wyższych klasach, podczas gdy religijne mity o stworzeniu Świata nauczane są już w pierwszych klasach lub nawet w przedszkolu. Rezultatem tego programu jest zakorzenienie w umysłach dzieci fałszywych kreacjonistycznych wyobrażeń, których korektura jest w późniejszych latach bardzo trudna. Taki program dydaktyczny można wytłumaczyć tylko niezwykle wielkim wpływem interesów obu kościołów chrześcijańskich na decyzje polityczne w Niemczech.
Innym dramatycznym przykładem brakującego uwzględnienia wyników naukowych są decyzje polityczne, które urągają podstawowym zasadom zdrowego rozsądku i przyzwoitości. Ponadto są sprzeczne z mandatem posłów stanowiących prawo, którzy są przedstawicielami narodu jako suwerena, a nie samym suwerenem. W roku 2015 uchwalona została ustawa, praktycznie zabraniająca pomocy lekarskiej prowadzącej do śmierci na życzenie w beznadziejnych wypadkach osób nieuleczalnie chorych i bezgranicznie cierpiących, często również starych. Mimo danych z ankiet o poparciu blisko 80 % społeczeństwa dla łagodnej śmierci z pomocą lekarską, mimo ekspertyz prawników w pełni popierających umożliwienie łagodnej śmierci w skrajnych warunkach, mimo poparcia szerokiej rzeszy lekarzy z zakresu geriatrii oraz medycyny paliatywnej Bundestag ustanowił prawo zakazujące umożliwienia chorym godnej śmierci. Ciekawym faktem jest, że ustawa ta została poparta nie tylko głosami partii zwących się chrześcijańskimi. Również socjaldemokracja, zieloni a nawet lewicowcy, będący spadkobiercami NRDowskiej SED poparli tę haniebną ustawę.
Na czele berlińskiej manifestacji szli między innymi burmistrz Berlina Michael Müller oraz znany fizyk i publicysta naukowy Ranga Yogeshwar. W końcowej manifestacji przed Bramą Brandenburską Yogeshwar stwierdził, że wyniki nauki dziś po prostu się odrzuca, co odzwierciedla się na przykład w USA prowadzonej debacie o rzekomo nie istniejącym ociepleniu klimatu. Rządzący Burmistrz Berlina Michael Müller, będący jednocześnie Senatorem ds. Nauki i Badań, żądał wolności dla nauki. Obiecał: „Wystąpimy zdecydowanie przeciwko wszystkim, którzy chcą zagrozić wolności nauki”, i to w zasięgu ambasady amerykańskiej, która znajduje się w pobliżu Bramy Brandenburskiej.
Marsz dla Nauki w sobotę 22.04.2017 r. stał się zalążkiem debaty o znaczeniu racjonalnego, opartego na faktach myślenia, w celu podejmowania racjonalnych i opartych na faktach decyzji politycznych.
Marek Nowakowski, Spała, 30.04.2017
tekst wystąpienia Marka Nowakowskiego podczas IV Zlotu Ateistów w Spale
Zapraszamy do udziału w Marszu Dla Nauki w 2018 roku, Wydarzenie na Facebook’u
fot. Frank Nikolai
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.