Chciałbym bardzo podziękować organizatorom za zaproszenie mnie do tego panelu. Nazywam się Marcin Walter, jestem lekarzem z ponad 30-letnim doświadczeniem pracującym w Krakowie, choć w przeszłości pracowałem również w innych krajach, takich jak Belgia i Szwecja.
W swoim – bardzo krótkim – wystąpieniu skoncentruję się na aspektach medycznych, pozostawiając sprawy z zakresu prawa i filozofii innym uczestnikom naszego spotkania.
Profesor etyki medycznej Len Doyal z Uniwersytetu Londyńskiego napisał na łamach British Medical Journal zdanie, które zaskoczyło mnie swoją oczywistością – cytuję:
Kiedy śmierć leży w najlepszym interesie pacjenta, wtedy śmierć stanowi dobro moralne.
Niestety, spoglądając na polskie środowisko lekarskie można odnieść wrażenie, że takie stwierdzenie jest raczej powodem do zgorszenia niż oczywistością. Naczelna Rada Lekarska i Ministerstwo Zdrowia są w Polsce głównymi oponentami legalizacji pomocy w umieraniu, a choćby nie wiem jak ukryte, sprawy natury konfesyjnej stanowią podłoże tego oporu. Dlaczego zdanie środowiska lekarskiego powinno mieć dla nas znaczenie? Dlatego, że nie istnieje szeroko rozumiana pomoc w umieraniu (assisted dying) bez udziału lekarza, nawet jeśli w niektórych krajach nie jest on obecny w samym momencie śmierci. I to z trzech powodów:
Po pierwsze tylko lekarz może ocenić, czy decyzja pacjenta o zakończeniu życia nie jest spowodowana chorobą psychiczną włączając w to depresję. Po drugie tylko lekarz (i farmaceuta) ma zabezpieczony dostęp do środków (leków), które w letalnej dawce są w stanie zapewnić bezbolesne i godne odejście z wypełnionego cierpieniem życia. Po trzecie, lekarz posiada wiedzę, którą – w określonych krajach – powinien podzielić się z pacjentem, aby cały proces przebiegł zgodnie z oczekiwaniem, a nie naraził pacjenta na jeszcze większe cierpienia.
Pierwsze testowanie oporu środowiska lekarskiego miało miejsce przy próbie publikacji mojego artykułu pt. „Dlaczego pomoc lekarza w umieraniu nie powinna podlegać karze” w Gazecie Lekarskiej. Artykuł został odrzucony przez kolegium redakcyjne, po zasięgnięciu opinii władz Naczelnej Rady Lekarskiej. Kiedy udało mi się go w końcu opublikować w popularnym wśród lekarzy portalu „Medycyna Praktyczna” po 4ch dniach wydawca poinformował mnie telefonicznie, że naczelny redaktor dzwonił do niego z Kanady nakazując (po różnych naciskach) zdjęcie tego artykułu i wymazanie go z pamięci serwera.
W końcu opublikowawszy go na niszowym portalu „Konsylium24” spotkałem się z lawiną hejtu (wpisów mogą tam dokonywać jedynie lekarze, po rejestracji z numerem prawa wykonywania zawodu) i obietnicą poczęstowania mnie 6 mm ołowiu.
Krótko mówiąc, poglądy dotyczące eutanazji zdecydowanej większości polskiego środowiska lekarskiego absolutnie nie odzwierciedlają poglądów większości polskiego społeczeństwa. Dlaczego?
Odważę się postawić tezę, że powodem jest całkowita ignorancja i niewiedza środowiska w zakresie laickiej bioetyki (pomimo niewątpliwych zasług i wysiłków Pana Profesora Hartmana). Mamy światowej sławy specjalistów w różnych dyscyplinach medycznych, którzy w obszarze bioetyki cierpią na zupełną karłowatość. Stało się tak, gdyż zaraz po obaleniu muru berlińskiego polska medycyna obszar bioetyki oddała Kościołowi, a ten chętnie go zagarnął. Pamiętam pierwszą w Polsce Konferencję Komisji Bioetycznych (w 2001 r.), kiedy główny wykładowca ks. prof. W. Bołoz z UKSW poinformował zebrane Komisje, że po wypowiedzeniu słów „Peter Singer” należy wypłukać usta!
W Krakowie Izba Lekarska patronuje konferencjom „bioetycznym” (w cudzysłowiu), gdzie główne wykłady ma abp. Hoser i inni duchowni oraz przedstawiciele medycyny paliatywnej. Należy pamiętać, ze w Polsce (tak jak w innych krajach, gdzie dane te opublikowano) występuje nadreprezentacja osób zaangażowanych konfesyjnie i duchownych wśród zatrudnionego w hospicjach personelu i wśród wolontariuszy (to a propos medycyny paliatywnej).
Napisałem kilka listów protestacyjnych do krakowskiej Izby Lekarskiej w tej sprawie – bez efektu. Dlatego po wzięciu udziału w szkoleniach EOL w Belgii organizowanych przez ADMD podjąłem się przekładu książki Prof. Francois Damas – lekarza, szefa Intensywnej Terapii Szpitala w Liege oraz członka belgijskiej Federalnej Komisji Oceny i Nadzoru Eutanazji, która w pięknych i trafiających do serca słowach opisuje ponad 10-letnie doświadczenie autora z eutanazją w jego kraju.
Następnie wykupiłem część nakładu od wydawcy i rozesłałem Prezesom wszystkich Okręgowych Izb Lekarskich w Polsce aby wzbudzić w nich jakąś refleksję. Nie muszę dodawać, że poza izbami w Bielsku Białej i Płocku, które podziękowały, w pozostałych izbach książka trafiła „w czarną dziurę” i rozpłynęła się w niebycie. Ot, przypominają się słowa z piosenki J. Kaczmarskiego „Ucz się synu na Polaka: zagranicznych ksiąg nie czytaj, czego nie wiesz – księdza pytaj”.
A przechodząc od pesymizmu do działań konstruktywnych: potrzebne jest stworzenie w Polsce Stowarzyszenia na Rzecz Prawa do Umierania w Godności na wzór belgijskiego (i innych) ADMD. Niestety, mimo kontaktu z wieloma osobami dotychczasowe próby się nie powiodły. Być może członkowie i sympatycy Fundacji im. K. Łyszczyńskiego będą mogli dopomóc w tym dziele?
dr n. m. Marcin Walter
Kurde to o to bedziemy z nimi walczyc? Mimo tego i tamtego (depresja galopujaca zaleczona) chce walczyc dla innych i w przyszlosci dla siebie.
Wspaniała inicjatywa, ogromna odwaga i poświęcenie Pana Doktora! Jestem z Panem!