Jeśli nie zgoda, to rozbiory?

W ToKFM odbyła się dyskusja na temat kryzysu parlamentarnego. Ze zdziwieniem dowiedziałam się, że w tym kryzysie chodzi o godność i honor posłów. A nawet o upór.
A ja myślałam, że chodzi o państwo prawa.

Ale prowadzący dyskusję powtórzył za Jarosławem Kaczyńskim, że to już poszło „za daleko”, że przecież niektóre z uchwalonych ustaw zostały podpisane przez Prezydenta, to co teraz? Dziwna to argumentacja, zgodnie z którą wystarczy bezprawie posunąć daleko, żeby stało się prawem.

Przywołano przykład poddania Bredy (i obraz pod tym tytułem Diega Velázqueza z 1635 w.), gdzie zwycięzcy nie poniżyli pokonanych. Padały opinie w rodzaju „Wszyscy idealiści zawsze przegrywali, bo nie umieli prowadzić real politik”. Potrzebna jest zgoda, żeby nie było podziału na dwie Polski, żeby za trzysta lat wszyscy żyli w pięknym i bogatym kraju. Istota konfliktu, zdaniem prowadzącego, jest błaha.

Wykluczenie posła z obrad, wyrzucenie dziennikarzy z Sejmu, przyjmowanie budżetu niezgodnie z prawem – to jest błahe?

Padło sformułowanie, że jeśli nie zgoda, to rozbiory. Czy to propozycja akceptacji bezprawia jako aktu patriotyzmu?

 

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ blogu

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz