Nie minęło więcej niż dwa dni od złożenia przez Komitet Inicjatywy Obywatelskiej Ratujmy Kobiety informacji do Prokuratora Generalnego o atakach na zbierających podpisy pod projektem ustawy o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie, a już doszło do kolejnego brutalnego ataku.
Około godziny 15:45 do stanowiska Fundacji im. Kazimierza Łyszczyńskiego na warszawskiej „patelni” podszedł dobrze zbudowany, wysoki mężczyzna , długo przyglądał się rozłożonym podkładkom i w pewnej chwili spytał czy mógłby poczęstować się kawałkiem czekolady leżącej na blacie, podarowanej nam wcześniej przez jednego z podpisujących, honorowego dawcę krwi. Na „patelni” spotyka się różnych ludzi, kręci się tu sporo osób bezdomnych i potrzebujących, więc oczywiście nie mieliśmy nic przeciw temu aby się poczęstował. Mężczyzna wziął czekoladę i powiedział, że chętnie się pod projektem podpisze.
Coś mnie tknęło, jakieś przeczucie, więc dałem mu do podpisu formularz z jednym tylko podpisem i zacząłem bacznie obserwować. Po chwili zorientowałem się, że będą kłopoty bowiem zamiast nazwiska i imienia napisał słowo „JEBAĆ…”. Co jebać, napisać już nie zdążył, bo odebrałem mu podkładkę. To wywołało atak furii, mężczyzna kopnął stolik, wszystko co na nim było posypało się na ziemię. Napastnik zamachnął się pięścią zamierzając zadać mi cios w twarz, na szczęście zdążyłem się zasłonić i wtedy nasza wiceprezeska, Nina Sankari z okrzykiem „ujęcie obywatelskie, policja” złapała faceta za lewą rękę i już do końca zajścia nie puściła. Gość próbował ją uderzyć, ale tym razem ja złapałem go za drugą, prawą rękę i mimo że bardzo próbował się wyrwać nie daliśmy mu tej szansy, tym bardziej, że dostaliśmy niespodziewaną pomoc od ulicznego perkusisty, stałego elementu „patelni”. Nina, unieruchomiwszy napastnika nadal wzywała przez megafon policję i już po kilkunastu sekundach znaleźli się przy nas policjanci i sprawnie obezwładnili typka .
Dalej akcja przeniosła się na komisariat „Metro Centrum”, gdzie przez ponad godzinę składaliśmy zeznania opisując zajście , a jeszcze dłużej wyjaśnialiśmy że nie chodzi nam o zniszczone mienie, czy ukaranie mężczyzny mandatem za chuligański wybryk, ale o zastosowanie paragrafu 19 ustawy o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli, której to ustawy policjanci najwyraźniej nie znali. Po długich konsultacjach z wierchuszką stwierdzono, że taka ustawa naprawdę istnieje i przewieziono nas, czyli mnie i Ninę na komendę na Wilczej w celu złożenia zeznań, mnie jako poszkodowanego, a Ninę jako świadka.
Na komendzie potraktowano incydent już poważnie, spisano skrupulatnie to co mieliśmy do powiedzenia na temat ataku, sprawą dalej, już z urzędu zajmie się prokuratura, a nas czeka zapewne jeszcze sporo mitręgi zanim sprawa znajdzie swoje właściwe zakończenie sądzie.
To już trzeci fizyczny atak na naszą grupę i trzecie ujęcie obywatelskie. Znaczy, że nie jesteśmy całkiem bezbronni. Co niepokoi jednak, to pojawiające się sugestie, że atak mógł być nie całkiem spontaniczny, pytania czy nie zauważyliśmy żadnej zorganizowanej grupy z którą się kontaktował i że nie powinniśmy zbierać w zbyt małej grupie bo takie ataki mogą się powtarzać. Myślę, że powinniśmy wziąć sobie to do serca.
Marek Łukaszewicz
POWIĄZANE WPISY
Komitet „Ratujmy Kobiety” złożył zawiadomienie do prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.