Apostazja w kajdankach – epilog

Nina Sankari

Minął tydzień od czasu, kiedy policja wyprowadziła Zulę w kajdankach z Kancelarii Parafii Św. Włodzimierza w Warszawie. Nie było to dla niej przyjemne wydarzenie. Przeżyła szok, ale się nie poddała. I mamy happy end.

Po feralnej wizycie w parafii Zula napisała skargę do Kurii Warszawsko-Praskiej, podnosząc przede wszystkim, że odmowa przyjęcia jej dokumentów przez proboszcza była bezpodstawna i niezgodna z Dekretem Ogólnym KEP. W międzyczasie sporo mediów zainteresowało się tym niecodziennym – nawet jak na polskie realia – przebiegiem załatwiania apostazji. W tym zapewne należy upatrywać równie niecodziennej, jeśli chodzi o szybkość, reakcji Kurii.

Już na trzeci dzień przyszła odpowiedź z zaproszeniem do Kurii. Wicekanclerz ks. Maciej Miętek poinformował Zulę, że w związku z trudnościami, jakie napotkała w Parafii Św. Włodzimierza, procedura apostazji w jej przypadku może się rozpocząć „w drodze wyjątku” w Kurii, „a nie jak to jest przewidziane Dekretem KEP, w parafii zamieszkania” . Wicekanclerz wymienił przy tym listę wymaganych dokumentów, wśród których widniał dokument poświadczający fakt zamieszkania Zuli w Parafii Św. Włodzimierza lub jakiejkolwiek innej parafii na terenie Diecezji Warszawsko-Praskiej. Pismo nie zawierało nagłówka, a tym bardziej przeprosin za zachowanie proboszcza, który doprowadził do szokującego wyprowadzenia Zuli w kajdankach z kancelarii parafii.

Zula, najwyraźniej znając lepiej od kościelnych urzędników treść Dekretu Ogólnego KEP, w którym nie ma mowy o konieczności dostarczania dokumentów potwierdzających miejsce zamieszkania, nie widziała żadnego powodu, by to robić. W swojej odpowiedzi do Kurii poprosiła o podanie konkretnego zapisu w Dekrecie, który by ją do tego zobowiązywał . „To jest ich prawo, nie moje, to niech się go trzymają. Parafię mam obok, a na Floriańską kawał drogi”– powiedziała mi Zula.

W dniu, w którym rozmawiałam o tym w Halo.Radio, przyszła kolejna odpowiedź z Kurii. Tym razem pismo zaczynało się od „Szanowna Pani” i wyjaśniało, że zaproszenie do Kurii było „wyłącznie propozycją i gestem dobrej woli, mającym na celu jak najszybsze i pomyślne załatwienie sprawy”. Ks. Maciej Miętek powiadomił Zulę, że proboszcz Parafii Św. Włodzimierza obiecał przyjąć jej deklarację o apostazji i nadać jej bieg. W kwestii konieczności przedstawienia dokumentu poświadczającego miejsce zamieszkania Wicekanclerz Kurii zapewnił, że jej oświadczenie „zostanie uznane za wystarczające”.

W związku z powyższym w dniu dzisiejszym, po uprzednim umówieniu się z ks. Zbigniewem Wojciechowskim, Zula udała się do Parafii Św. Włodzimierza, żeby ponownie złożyć temu samemu kościelnemu urzędnikowi te same dokumenty, których równo tydzień wcześniej nie przyjął. Tym razem Zula jednak na wszelki wypadek Zula udała się tam w asyście świadków. Wszystko odbyło się sprawnie, grzecznie i bezproblemowo, tak, jak powinno było się odbyć tydzień wcześniej. „Nie można było tak od razu?” – komentuje dziś Zula.
Arogancja księdza i jego przekonanie, zresztą potwierdzone, że może domagać się od policji manifestacji siły i egzekwowania jego widzimisię od kandydatki na apostatkę przy pomocy kajdanków poruszyło opinię publiczną. Na fejsbukowych grupach mnożą się relacje z innych bulwersujących historii odmowy rozpoczęcia procedury apostazji, np. w przypadku dziecka ochrzczonego bez wiedzy i woli rodziców.

Przypadek Zuli, choć okupiony jej szokiem nerwowym, stanowi lekcję dla innych osób, które napotykają na problemy z przejściem procedury apostazji. Po pierwsze, należy zapoznać się z Dekretem Ogólnym KEP, bo, jak pokazuje opisany przypadek, proboszcz może nie znać jego treści, lub próbować ją przeinaczać. Po drugie, dobrze jest wybrać się do parafii ze świadkiem. Po trzecie i najważniejsze – nie można dać się spławić, trzeba domagać się od urzędników Kościoła, by respektowali własne, kościelne prawo. A także wymagać szacunku dla siebie.
Składając Zuli gratulacje za zwycięstwo zdobyte konsekwencją i uporem w realizacji swojego wystąpienia z Kościoła Rzymskokatolickiego, zachęcamy innych do podjęcia tego wysiłku. Klikanie na Facebooku nie wystarczy. W większości przypadków dokonanie apostazji nie jest aż tak trudne i w każdym razie warto to zrobić, żeby skończyć z fikcją nierozerwalnej więzi polskości z katolicyzmem. Proces laicyzacji polskiego społeczeństwa postępuje i podobnie, jak w Europie Zachodniej, jest nieodwracalny. Fundacja im. Kazimierza Łyszczyńskiego od kilku lat rozdaje ulotkę o apostazji z instrukcją, jak to zrobić, którą rozdajemy na Zlotach Ateistów, Pol’and’Rocku i przy innych okazjach.

Pozostaje kilka kwestii. Nieuzasadnione użycie siły (zakucie w kajdanki) przez policję wobec Zuli. Zażalenia w tej sprawie zostały złożone, będziemy się tej sprawie przyglądać. Jest jeszcze coś. W cytowanym drugim piśmie Kurii znajduje się fragment o dosyć mglistym znaczeniu : „Kwestia ustalenia przynależności do parafii na podstawie okazania dokumentów jest złożona prawnie i proceduralnie”. No właśnie. Kościół nie jest organem państwowym uprawnionym do legitymowania obywateli, ani do żądania od nich okazywania jakichkolwiek dokumentów zawierających dane wrażliwe, a tym bardziej ich przechowywania bez zgody zainteresowanych. Takie działania mogą okazać się całkowicie bezprawne.

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz