Ateizm to nie bajka!

Ateizm to nie bajka!

Chciałbym powiedzieć dzisiaj o tym, że ateizm pomaga nam wejść do umysłowej i etycznej dojrzałości. Oczywiście samo bycie ateistą żadnej dojrzałości nie gwarantuje, a jedynie daje pewne szanse na nią, jak sądzę, szanse większe niż inne poglądy na istnienie bądź nieistnienie bóstw.

W jakim sensie ateizm nie jest bajką, czyli zmyśloną opowieścią? Po pierwsze, ateizm zajmuje się tym co jest. Ponieważ istnienia bogów nie sposób stwierdzić czy dowieść, ateizm bogów ignoruje. To nie znaczy, że udowadnia ich nieistnienie. Nie ma takiej potrzeby! Przypomnę – za prof. Barbarą Stanosz – że to osoby, które twierdzą, że coś istnieje, mają obowiązek dowieść prawdziwości swoich twierdzeń. My, ateiści nie musimy niczego dowodzić. My po prostu nie widzimy nigdzie bogów, nie stwierdzamy ich istnienia. I to w zupełności wystarcza. Nie musimy się z tego tłumaczyć, ani tego uzasadniać przesadnie. Można powiedzieć, że nasz światopogląd jest bardzo wypoczynkowy. My nie musimy się teologicznie czy filozoficznie gimnastykować. Niech inni to robią, to ich problem nie nasz.

Ateizm nie jest bajką także w zupełnie innym znaczeniu. Ateizm odsuwając na bok baśnie o bogach i związanych z nimi mitach pozwala nam spojrzeć światu i życiu prosto w twarz. Kiedy zrywamy woalkę utkaną z fantastycznych historii o bogach, wyznaczonym przez nich celu życia i przyszłości świata, wówczas widzimy rzeczywistość taką jaką ona jest. Patrzymy jej w oczy, jak dorośli ludzie, a nie jak dzieci uwikłane w baśnie.

I gdy tak patrzymy na życie to zdajemy sobie sprawę z tego, że życie to nie bajka. A więc i ateizm nie jest bajką.

W jakim sensie życie to nie bajka?

Może powiem w tym kontekście coś o sobie. Niektórzy z Was może wiedzą, że mam za sobą dosyć długą i intensywną religijną przeszłość, Kiedy porzuciłem protestancką, ewangeliczną odmianę chrześcijaństwa w wieku 31 lat stałem się najpierw agnostykiem, a miej więcej po roku – ateistą. Moja zupełnie nieoczekiwana przemiana światopoglądowa przyniosła mi ogromną ulgę i wyzwolenie. Religijność, którą do tego momentu wyznawałem była bardzo opresyjna dla wielu aspektów mojego życia. To było jak zrzucenie kajdan.

Ale gdy mijał czas, a ja przywykłem do luksusu mojej wolności, to zacząłem się pilniej przyglądać życiu, takim jakie je doświadczałem jako ateista. I pojąłem, że życie nie jest tak radosne, jak sądziłem po moim wyzwoleniu. Wiele myślałem o ewolucji, którą zachwycają się niektórzy ateiści. Szczerze mówiąc, choć dostrzegam wiele piękna w naturze, to sam proces ewolucji mnie raczej przeraża. Uważam go za potworność, która sprawia, że świat jest jednym wielkim cmentarzem roślin i zwierząt, miejscem powszechnego cierpienia. Życie na cmentarzu i w umieralni nie jest bajką. Z pewnością. Tylko religijne dzieci mogą podziwiać bez stresu tzw. piękno boskiego stworzenia. Bo ręka religii zasłania im oczy i uszy na rzeczywistość.

Czy zauważyliście, że mówiłem o cmentarzu roślin i zwierząt, a nie mówiłem o cmentarzu ludzi? Dlatego, że bycie dorosłym to także świadomość, że jesteśmy zwierzętami, konkretnie jednym z gatunków małp wąskonosych. Nie ma powodu, aby mówić o „zwierzętach i ludziach”. Nie bądźmy tacy aroganccy. Dorośli znają swoją wartość bez dziecinnej arogancji. Przyznanie, że jesteśmy zwierzętami, zapewne nieco bardziej rozumnymi od niektórych innych gatunków, daje nam dobry dystans do siebie i daje szansę na więcej empatii wobec innych zwierząt.

Ale wróćmy do cmentarzy. Czy świadomość, że żyjemy w strasznym świecie musi nas popychać w rozpacz? Bynajmniej. Wydaje mi się, że bycie dorosłym polega także na tym, że możemy patrzeć w oczy życiu z całym spokojem. I bez lęku. Także bez nerwowych działań i bez histerii. Możemy spokojnie budować własne życie znajdując w nim miejsce na przyjaźń, wzajemną troskę, współczucie i empatię.

Także na wyrozumiałość, bo dorosłość zakłada też zrozumienie tego, że wszyscy jesteśmy uwarunkowani i ukształtowani przez rzeczy, na które zwykle nie mamy wpływu. To jest kraj, rodzina, środowisko, nasze geny. Na żadną z tych rzeczy nie mamy wpływu. Jesteśmy tacy jacy jesteśmy i inni są tacy jacy są. Nie ma powodów do zarozumiałości, ani dla pogardy. Raczej jest miejsce na współczucie. Bo wystarczy uświadomić sobie, że w gruncie rzeczy tylko przypadek sprawił, że nie jesteśmy groźnym przestępcą, albo jakimś potworem-dręczycielm.

Jak zatem budować własną tożsamość i osobowość nie uciekając się do porównań z innymi? Jak czerpać satysfakcję z życia, gdy nie ma tych gorszych i lepszych, z którymi można się w korzystny sposób zestawić? Jak nie popadać w moralizatorstwo, a z drugiej strony jak nie osuwać się w obojętność? Ale to już tematy na inną opowieść, którą być może przygotuję, gdy życie, geny i otoczenie sprawią, że będę choć trochę dojrzalszy niż jestem dzisiaj…

Marek Krak (Tygodnik Faktycznie)

5 Komentarze

  1. Jesteśmy uwarunkowani i ukształtowani przez wiele rzeczy, na które zwykle nie mamy wpływu ale mamy wpływ na to czego się uczymy, na książki, które czytamy, na ludzi których kochamy, na swój światopogląd. Wolna wola to nie tylko dogmat religijny, my ją naprawdę mamy. Ja uważam się za optymistycznego ale i realistycznego ateistę.

  2. Moim zdaniem wszystko, co na tej planecie jest wstrętne i cmentarne, jest dziełem człowieka. Nawet najstraszniejsze kataklizmy nie spowodowały takich zniszczeń jak my, tylko były początkiem ogromnych ewolucyjnych skoków. Po nas może być już po……….

  3. Marku, co to za religijne dzieci?! I to zasłanianie oczu ręką religii?……Od najwcześniejszego dzieciństwa byłem przymuszany do brania udziału w kościółkowych rytuałach, ale żadnej dłoni religii sobie nie przypominam…… Może chodzi Tobie o fatalne skutki prania mózgu u znacznej części społeczeństwa?………Aparat władzy Hitlera potrafił w ciągu paru lat wyprodukować miliony żądnych krwi zbrodniarzy. Używanie słowa religia wprowadza tylko niepotrzebne zamieszanie. To nie religie, których nie ma, tylko konkretni ludzie, którzy otumaniaja ………Pan Zbyszewski również!……

Dodaj komentarz