Kilka myśli na marginesie artykułu Andrzeja Wielowieyskiego

Andrzej Wielowieyski sięga po szesnastowieczną myśl Jana Zamoyskiego:

„Kiedy by to mogło być, abyście wszyscy byli katolikami, dałbym za to połowę zdrowia mego, bym drugą połową żyjąc, cieszył się z tej świętej jedności. Ale jeśli kto Wam będzie gwałt czynił, dam wszystkie swoje zdrowie przy Was, abym na tę niewolę nie patrzył”.

W kontekście tej myśli pisze:

„Chodzi, po pierwsze, o szacunek dla poglądów i praw innych, odmiennych od nas ludzi.”

Zgadzam się z wypowiedzią Zamoyskiego, ale już do tej drugiej mam kilka zastrzeżeń. Dlaczego mam automatycznie wyrażać „szacunek dla poglądów i praw innych, odmiennych od nas ludzi”?

Protestanci z XVI wieku wielokrotnie zasłużyli na szacunek, przyczyniając się do rozwoju myśli ludzkiej. Na dowód przypomnę tylko, że są twórcami tzw. Biblii Brzeskiej, czyli przekładu uznanego przez językoznawców za NAJLEPSZY w polszczyźnie, zaś kalwin Mikołaj Rej do dziś nosi tytuł Ojca Języka Polskiego. A katolicy? Mam ich szanować tylko dlatego, że są ludźmi?  No to rozpatrzmy, co uczynili, aby nimi być? Urodzili się. To prawda. A dalej? Czy wystarczy tylko się urodzić? Wystarczy być? Co zatem uczynili dla swojego rozwoju? Chodzili do kościoła – powiecie. OK, ale tam otrzymywali przekaz tylko jednostronny, nie dialog, lecz monolog. A jeśli nawet, to czy zainspirował ich do samodzielnego myślenia? A szkoła? Co ze szkołą, która już na etapie podstawowym podsuwa nam inne kultury do porównania z naszą cywilizacją? Czy nigdy nie zastanawiali się ani przez moment nad wielością rozwiązań I barwnością świata?

W literaturze światowej słynny jest monolog Figara z piątego aktu sztuki Beaumarchais’ego 1, utworu, który zaistniał bezpośrednio przed zburzeniem starego porządku świata i przed Rewolucją Francuską. Parafrazując słowa Figara, mogę rzec – Nie, kościele, nie człowieku wykształcony przez ambonę, nie masz racji. Dlatego żeś wielkim panem od dwóch tysięcy lat, dlatego, że jesteś obecnie u władzy w moim kraju, to masz mieć rację, uważasz się za wielkiego geniusza? Majątek, stanowisko, urzędy, wszystko to czyni cię tak pysznym! Cóżeś uczynił dla zyskania tylu przywilejów? Zadałeś sobie ten trud, aby się urodzić i oszukiwać, nic więcej. Podczas gdy ja, człowiek jeden z wielu, musiałam rozwinąć więcej umiejętności i rachuby, niż ich zużyto od lat, aby rządzić społeczeństwami. Musiałam całą mocą ludzkiego rozumu wyplątać się z sieci, które zastawiasz na każdego człowieka. Musiałam odzyskać siebie. Czytałam i myślałam. Szukałam wiarygodnych źródeł. Ty za jedyną rację masz mętniactwo, oszustwo i powstrzymywanie nauki. A dziś, gdy nie możesz już palić ludzi w płomieniach, wymyślasz dla nich inne stosy złożone z cierpienia. Nazywasz je wolą bożą. Ale nauka i sztuka krok po kroku wykazują twoją ignorancję.

Chcesz, żeby cię szanowano? Za co? Za to, że nazywasz mordercą każdego, kto nie wykazuje się miłością do zygot? Że posługujesz się fałszem językowym nazywając siebie obrońcą życia, choć udowodnione jest, że twoje postulaty przyczyniają się do zwiększenia liczby aborcji? Że bannery, które towarzyszą twoim akcjom, przedstawiają fałszywą rzeczywistość i jedynie mamią ludzi nie mających wiedzy medycznej? W księdze, na którą się często powołujesz, ale jej nie czytasz ze zrozumieniem, jest przypowieść o pannach mądrych, które nigdy nie wygasiły światła. A ty? Co z twoim światłem? Czy jest nim tylko blask świec kościelnych? A gdzie światło rozumu?

Mogę nie pojmować twoich motywacji, ale powinnam widzieć twoje wysiłki czynione dla zmniejszenia cierpień człowieka na tym świecie, a nie dla przysporzenia mu takowych. A przede wszystkim powinnam widzieć w twoich słowach JASNOŚĆ I MOC OBJAŚNIAJACĄ – a przynajmniej wysiłek, aby do nich dążyć. Wtedy będziesz zasługiwał na mój szacunek. Bo na razie to nakazuje mi go jedynie archaiczny, i dziś już właściwie pocieszny, artykuł w kodeksie karnym, chroniący twoje przekonania religijne.

Maria Filipowicz

LINK DO ARTYKUŁU ANDRZEJA WIELOWIEJSKIEGO

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz