Niewidzialne ręce

Poniżej publikujemy tekst Marka Kraka, który ukazał się w 15 tegorocznym wydaniu Tygodnika Faktycznie.

Życie odzyskane-głos ateisty

Niewidzialne ręce

Ślepa wiara zawsze prowadzi do nieszczęścia. Od wiary religijnej, przez wiarę w „niewidzialną rękę wolnego rynku” po polską religię narodową (nie mylić z katolicyzmem!), której dewizą jest „jakoś to będzie”.

 

W tym tekście – podobnie jak w poprzednim – chcę nawiązać do minionych niedawno Dni Ateizmu zorganizowanych przez Fundację Kazimierza Łyszczyńskiego. Nasz tygodnik wspiera tę imprezę, a dla mnie samego, jej uczestnika, było to wielkie przeżycie. Z wielu powodów.

Treści poruszane podczas Dni były bardzo różne. Od tematyki dosyć antyklerykalnej (rola Kościoła w życiu publicznym współczesnej Polski), poprzez zagrożenia dla obywatelskich wolności, prawo do decydowania o własnej śmierci, sprawy kobiet, ludzi LGBT, aż po rozważania na temat istoty ateizmu i jego roli w życiu jednostki. O tym ostatnim pisaliśmy przed tygodniem.

Ogromną zaletą tej imprezy była międzynarodowa wymiana doświadczeń, i to nie tylko na gruncie europejskim, ale transkontynentalnym. Byli ludzie z Azji i Afryki, także z Kanady, więc perspektywa też była różnorodna i urozmaicona. Obok działaczy i naukowców były także ofiary prześladowań i uciekinierzy przed grożącą śmiercią albo ludzie obłożeni religijnymi klątwami, które mogą skutkować zabójstwem. Było więc emocjonalnie „gęsto”, tak jak lubię, bo z takiej mieszanki zawsze ma szansę powstać coś twórczego, inspirującego.

Przytoczę fragmenty wystąpienia naszego redakcyjnego kolegi, który mówił o sytuacji mediów w panelu o wolnościach obywatelskich. Był to dosyć przygnębiający fragment Dni, bo mówiono o tym, że mamy coraz mniej wolności – w sztuce, nauce i wielu innych dziedzinach. Pamiętajmy jednak, że to nie wzięło się znikąd. To pochodzi z kultywowania różnych zabobonów. Najbardziej szkodliwe wierzenie i najbardziej polskie, to jest „jakoś to będzie”. Z tą myślą w głowach wywoływano kolejne powstania i wierzono, że się uda. A jak się nie uda, to nie będzie źle. Zwykle jednak nie tylko się nie udawało, ale było okropnie. A po powstaniu warszawskim było nawet upiornie. „Jakoś to będzie” w Polsce znaczy często – trafimy szybciej do grobu, zbankrutujemy, pójdziemy na emigrację goli i bosi. To wyjątkowo kosztowna wiara.

Także na poły religijna wiara w magiczną i cudownie sprawczą moc wolnego rynku, która rozpowszechniała się w Polsce po 1990 r., ma swój wpływ na demokrację, życie społeczne oraz media. Wiele osób z establishmentu na serio wierzyło w wolny rynek jako rodzaj bóstwa, które rozwiąże problemy gospodarcze i społeczne. Wierzono w siłę niewidzialnej ręki wolnego rynku na podobieństwo wiary w sprawczy palec boskiej opatrzności.

Była to wiara kompletnie oderwana od faktów i dziejów społeczeństw, ale bardzo rozpowszechniona. Jednym z jej skutków było społeczne wykluczenie całych środowisk i obszarów Polski, które – jak to zwykle bywa – doprowadziło do władzy populistów. Tak się składa, że fundamentalistów religijnych. Zatem fundamentalizm wolnorynkowy nakręcił w efekcie inny fundamentalizm i tak mamy dzisiaj PiS u władzy. To oczywiście tylko jedna z przyczyn obecnego stanu rzeczy, ale – moim zdaniem – jedna z najważniejszych.

Istnieje przycznowo-skutkowy związek zabobonu wolnorynkowego i zabobonu religijnego. Jeden nakręca drugi. I ciekawe jest także to, że wyobrażenie „ręki opatrzności” przekłada się na „niewidzialną rękę rynku”. Zatem zabobon religijny wzmógł wiarę w ducha wolnego rynku, a ten z kolei stał się rodzajem szklarni, w której wyhodowano zjawiska takie jak Radio Maryja, a później PiS. Bez podglebia niesprawiedliwości nie byłoby sukcesu Rydzyka, który przygarniał tysiące sfrustrowanych ludzi z prowincji i dawał im fałszywe wytłumaczenie ich nieszczęścia. I podsuwał fałszywe rozwiązania. Wszak PiS nie rozwiązuje długofalowo żadnego realnego polskiego problemu. Ani nie chce, ani nie umie tego zrobić.

Marek Krak

m.krak@tygodnikfaktycznie.pl

Wsparcie dla Tygodnika Faktycznie

 

1 Komentarz

  1. Znow calkiem puste miejsce na wpis; przypuszczam, ze jest ich juz wiele, ale czekaja sobie w najlepsze na zatwierdzenie, az przyjda nowe publikacje i ta notka przepadnie sobie bez komentarzy……PS: z ta teza o glownej przyczynie sukcesu tego pupilka jp2. nie jestem gotow sie zgodzic. To nie narod go wypromowal……….A kto to taki, pozostawiam do glebokiego przemysleni wszystkich zainteresowanych…….Pytanie: kto najbardziej korzysta z tego ukladu i kto najglebsze uklony torunskiemu mogulowi sklada i gruba kase mu podrzuca? Czesciowa odpowiedz znajdziecie u uchu prezesa…….

Dodaj komentarz