Laïque

Już za moment, w najbliższy weekend, rozpocznie się tegoroczna edycja „Dni Ateizmu”. Spora część naszych rozkosznych rodaków tradycyjnie zapyta – a po co to komu?

To ta większość, czyli lwia część elektoratów PSL, PO i PSL, która zgadza się z prawie wszystkimi krytycznymi diagnozami dotyczącymi zepsucia i pazerności w kościele rzymskokatolickim. Jednak na co dzień chrzczą dzieci, śluby biorą przed ołtarzem i nijak nie mogą pojąć, po co komu ta cała laickość państwa.

Świeckość, czyli kolejna ideologia, która miałaby zastąpić w przestrzeni publicznej wiarę chrześcijańską. To czy jednak nie lepiej pozostać przy tym co już znane?

“La France est une République, indivisible, laïque et sociale“. “Laïque” to jedno z podstawowych haseł konstytucji francuskiej. Najsilniejszym asumptem do laickości Francji była sprawa Alfreda Dreyfusa na przełomie XIX i XX wieku. Oficera armii francuskiej skazano na dożywocie, mając za dowód tylko jedną fałszywkę. Tak naprawdę chodziło o pretekst, jakim było żydowskie pochodzenie Dreyfusa, po to by wziąć odwet na postępowych kręgach francuskiej inteligencji. Kościół katolicki, który był głównym sprawcą całej tej intrygi, nie cofał się przed najgorszymi oszczerstwami i kalumniami rzucanymi wobec środowisk żydowskich jak i zwolenników demokracji. Doprowadził w pierwszej chwili do skazania nie tylko oskarżonego, ale też wielu jego obrońców, nawet tej miary co Emil Zola. Sprawa jednak wyszła na jaw, także dzięki największym francuskim literatom. Wielcy pisarze, nie tylko Zola ale też Georges Clemenceau narazili się na krytykę z ambon. Ostateczny skutek? Jak zawsze, wzrost zainteresowania twórczością wymienionych. Kler katolicki w takich sprawach wykazuje się niezmienną głupotą, służąc za niezawodną reklamę tym, których twórczość krytykuje.

Całkowity brak biletów na „Klątwę”, graną obecnie w warszawskim teatrze „Powszechnym”, dosadnie to ilustruje. Prawda która wyzwala (któż to najczęściej głosi?) okazała się dla francuskiego kościoła druzgocąca. Spisek, który miał uderzyć w koła postępowe, skończył się największą kompromitacją francuskiego katolików. Rezultat – znakomity! Francja, nazywana „Pierwszą córką kościoła” być nią przestała. Całkowicie postawiła na laickość. Czyż to nie w świętych księgach chrześcijan zapisano – „oddaj bogu co boskie a cesarzowi co cesarskie”. Podobnie haniebnie jak Dreyfusa, potraktowano w Polsce pod koniec XVII wieku filozofa, humanistę i szlachcica, Kazimierza Łyszczyńskiego. W kraju rzekomo bez stosów najpierw ścięto a później spalono na warszawskim rynku człowieka, którego jedyną przewiną był ateizm. Oczywiście stało się to znów głównie z podjudzenia religii „miłości bliźniego”, jakim mieni się katolicyzm. Powstała kilka lat temu, na rzecz upamiętnienia świeckiego męczennika Fundacja im. Kazimierza Łyszczyńskiego, organizuje co roku wspomniane „Dni Ateizmu”

Czy laickość, świeckość państwa oznacza ograniczenia w wyznawaniu wiary? Ależ skąd – świeckość oznacza tylko odebranie przywilejów jakiejkolwiek religii. Oznacza równość w głoszeniu swoich poglądów przez obywateli, niezależnie od tego, czy są motywowane religijnie czy jakkolwiek inaczej. Świeckość jako brak uprzywilejowania jakiejkolwiek ideologii rozstrzygającej, czy bóg istnieje czy nie, to też brak przywilejów dla ateizmu. O tym fakcie krytycy idei świeckości z reguły zapominają wspomnieć. Przekonania religijne zostały w ideałach laickich zrównane z każdym innym poglądem politycznym. Laickość odbiera religijności nimb „nadprzyrodzoności”, traktując praktykowanie wiary w przestrzeni publicznej jak każdy inny publiczny przejaw działalności ideologicznej, społecznej i politycznej. Bo warto pamiętać, że większość wojen i militarnych starć, zbrodni i rzezi na masową skalę, oraz krwawych konfliktów etnicznych, wybucha najczęściej z motywacji religijnej. Jeśli jednak nawet tej motywacji zabraknie, to i tak kapłani prawie każdej religii ochoczo stają po każdej możliwej stronie konfliktu. Zaś brak rozumowej argumentacji i zastąpienie jej przesłankami „nadprzyrodzonymi” w żaden sposób nie sprzyja porozumieniu. Zwłaszcza, że każda religia i każde wyznanie różni się w pojmowaniu zasad rządzących rzeczywistością, a „objawione” źródło przekonań nie ułatwia porozumienia.

Gdy rozum śpi budzą się upiory nocy… Więc drodzy katolicy, czas na podsumowanie. W laickim państwie nadal można chrzcić dzieci, praktykować wszelkie religijne gusła oraz brać śluby przed najbardziej wymyślnymi ołtarzami. Więc czego nie można? Nie można narzucać tego innym! Brak wsparcia państwowego dla instytucji religijnych daje w rezultacie brak presji społecznej. Zanik kulturowego nacisku, spowoduje spadek zainteresowania katolicką oprawą wielu społecznych aktywności. Wtedy da się policzyć, ile procent rzeczywistych katolików jest w Polsce, i czy rzeczywiście to aż taka większość…

Jarek Malicki

 

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ blogów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz