Ortografia i świat wartości

„Żadna rzecz nie jest zła, która bywa rozumem sprawowana.”

Mikołaj Rej, „Żywot człowieka poczciwego” (Księgi wtóre, Kapitulum ósme)

Pisownia dużych liter jest zasadą konwencjonalną, czyli umówiliśmy się, że będziemy pisać wyraz małą lub dużą literą zależnie od pewnych ustaleń. Np. przymiotniki postanowiliśmy rozpoczynać małą literą, chyba że rozpoczynają zdanie, bo jego początek zaznaczamy dużą literą. Taka umowa ma służyć lepszej komunikacji w języku pisanym.

I rzeczywiście przyjęte zasady sprawiają, że tekst pisany nabiera jasności i jest bardziej zrozumiały. Oczy, przyzwyczajone wskutek licznych lektur do odpowiedniego kształtu liter, biegną swobodnie po tekście i przyjmują bez trudu treści nim wyrażone. Jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do powyższych zasad wpajanych nam w szkole, że zapominamy o ich umownym charakterze. – Jak należy pisać? – pytamy często w poradniach językowych, zapominając, że nie są to zasady objawione, lecz jedynie ustalone przez ludzi, którzy je wybrali, dążąc do zastosowania wspomnianej już jasności testu pisanego. Należy oczywiście ich przestrzegać i stosować w naszym własnym interesie – ale nie automatycznie. Zasada główna, czyli myślenie obowiązuje zawsze. Ono też będzie towarzyszyć moim poniższym refleksjom.

Od samego początku druku starano się, by pisownia mówiła również o świecie wartości ludzi, którzy formułowali swe myśli. Dlatego szacunek dla ludzkiej osoby zaznaczano dużą początkową literą nazwiska i imienia. Zwyczaj ten utrwalił się w renesansie, który przecież zasłynął formułą Terencjusza. „Człowiekiem jestem…” mówiono i zatwierdzano ten sąd, przyznając osobie ludzkiej dużą literę w nazwisku i imieniu. Umówiono się również, by tak samo zaznaczać świat wartości istotnych dla człowieka, a więc świat boży. Samo słowo bóg, czy anioł stróż lub kościół rozpoczynano wielką literą, aby zaznaczyć, że ich istnienie osobowe jest dla piszącego oczywiste.

Zaraz, zaraz, użyłam w powyższym akapicie małej litery. Niezgodnie z pisownią? Ależ nie, jak najbardziej zgodnie! Przypomnijcie sobie główną zasadę, że ortografia ma odzwierciedlać świat wartości. A więc mój świat wartości oddaje jak najbardziej. Powiecie, że jest to sąd jednostkowy? Ależ nie. Najnowsze wnikliwe badania literatury staropolskiej odkrywają przed nami nie tylko oczywistych ateistów, takich jak Kazimierz Łyszczyński, ale też ateistyczne i nihilistyczne sądy nigdy nie nazwane wprawdzie wprost, ale istniejące wyraźnie w literaturze, i to już od Mikołaja Reja wielkiego miłośnika rozumu.*

Jak to się zatem stało, że przez kilkaset lat honorowaliśmy bezmyślnie osoby nieistniejące? Cóż, wiele rzeczy robiliśmy wyłączając rozum od czasu, gdy w Polsce zapanowała kontrreformacja i jezuici. To im zostało poddane szkolnictwo, to oni stoją za bezmyślnością polskich pokoleń i terrorem kościoła. Nieliczne jednostki próbowały zaznaczyć w tym powszechnym pędzie stada swoją indywidualność (napiszę o nich innym razem), ale i one używały do wyrażania swych poglądów konwencji przyjętej przed wiekami. Dziś wreszcie nadszedł czas, by zerwać z tym zwyczajem i głośno powiedzieć: w ortografii powinien być uwidoczniony świat wartości osoby piszącej, a nie kościoła. Jest to zgodne i z główną zasadą pisowni przyjętej przed wiekami, i z lepszą komunikacją w języku pisanym. Religia ma dla mnie wartość mitologii, zatem używam określeń przysługujących tej dziedzinie i zapisuję je małą literą jak wszystkie byty nieistniejące.

A was nie wzywam bynajmniej do rewolucji ortograficznej, lecz zachęcam po prostu do myślenia i o niepoddawanie się (także w pisowni) terrorowi kościoła.

*Alina Nowicka-Jeżowa, Rafał Świątkiewicz

Maria Filipowicz

 

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ bloga

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz